Popularnym terminem w słowniku dezinformacji są trolle. To konta, które zamieszczają kontrowersyjne i działające na emocje treści. Trolle obrażają i ośmieszają innych użytkowników. Jednocześnie warto wiedzieć, że troll to prawdziwy użytkownik działający w sieci, czasem na czyjeś zlecenie. Publikuje emocjonalne treści, powodujące podziały i wywołujące kontrowersje. Niekiedy działa w ramach większej struktury nazywanej farmą trolli.
Trolling może być nośnikiem bardzo szkodliwych treści, nawet jeżeli publikacja dotyczy wpisów ironicznych lub prześmiewczych, a intencją nie jest zmiana czyjejś postawy lub opinii. Oprócz botów i trolli autorami dezinformacji są także media, które, często niecelowo, publikują niesprawdzone informacje, zwłaszcza jeśli wywołują one silne emocje. Szkodliwe treści są także często powielane przez polityków czy influencerów, którzy próbują w ten sposób zwrócić uwagę opinii publicznej lub przekonać nas do swojego zdania. Najczęściej jednak dezinformacja jest tworzona przez zwykłych użytkowników – to my sami udostępniamy wpisy, nie sprawdzając, czy zawierają one na pewno prawdziwe informacji. Scrollując feed nie zastanawiamy się nad prawdziwością treści, ale bezrefleksyjnie klikamy dwa razy, zwiększając zasięg szkodliwych treści. Nie znaczy to, że wina leży wyłącznie po naszej stronie, ale warto mieć świadomość, że nasze udostępnienie i polubienie ma znaczenie.
Każda grupa wiekowa jest podatna na inny rodzaj dezinformacji, inne środki dystrybucji i inne techniki manipulacji. Jedną z najbardziej narażonych na działanie szkodliwych treści grup jest młodzież. Wiceszef Googla na jednej z konferencji, dotyczących przyszłości sieci informacyjnych, podał dające do myślenia dane; prawie 40% nastolatków korzysta z TikToka jak z wyszukiwarki internetowej, to znaczy, że platforma ta niejako zastąpiła Googla. Czy to źle? W końcu TikTok pozwala na szybkie i wygodne zapoznanie się z pożądaną treścią. Niestety, ostrożne szacunki pokazują, że 20% filmików na tej platformie zawiera nieprawdziwe informacje.
Warto podkreślić, że zazwyczaj na TikToku nie oglądamy bezpośrednich relacji dziennikarzy, lecz filmy znanych i lubianych twórców, którzy odnoszą się do konkretnych wydarzeń. Nie są to więc fakty, lecz opinie. Do tego dochodzi znane już zjawisko bańki informacyjnej, przez którą docierają do nas w dużej mierze te treści, które są zgodne z naszym światopoglądem, nawet jeśli wykrzywiają prawdziwy obraz rzeczywistości. Tematem, który stał się niedawno popularnym wątkiem dezinformacyjnym, był rzekomy obowiązkowy pobór do wojska czy przymusowe ćwiczenia wojskowe. Wielu młodych influencerów wyrażało krytyczne opinie o tym pomyśle, wymieniało potencjalne zagrożenia, powodując poczucie niepokoju wśród młodych, którzy mieliby zostać zrekrutowani. Emocje podsycała także wojna za naszą wschodnią granicą. W rzeczywistości żadnego poboru nie było, a jedynie ćwiczenia dla rezerwistów. Jednak to sytuacja wymagała zaangażowania ze strony organów państwowych, bo skala dezinformacji stała się niezwykle duża, powodując poczucie zagrożenia wśród obywateli.
Kamil Oleszkiewicz
specjalista ds. zwalczania dezinformacji NASK
Dowiedz się więcej na temat metod zwalczania dezinformacji: