Nazwa niewielkiej wsi Przewodów w województwie lubelskim od 15 listopada jest jedną z najpopularniejszych w internecie. To wszystko za sprawą eksplozji rosyjskich rakiet. Nic dziwnego, że internet zalała fala domysłów i związanej z tym dezinformacji.
Jako pierwsza, trzy godziny po eksplozji, informację podała amerykańska agencja AP, powołując się na oficera wywiadu USA. Temat podchwyciły media polskie i zagraniczne. Za sprawą tej depeszy AP powstała narracja niepotwierdzona przez żadne oficjalne źródła, że to „rosyjskie rakiety”. To chyba prawda, bo zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy używają często tej samej amunicji, ale dopóki nie zakończy się śledztwo, nie można jednoznacznie wyrokować.
BREAKING: The Polish Foreign Ministry has confirmed that a Russian-made missile fell in eastern Poland, killing two people.
— The Associated Press (@AP) November 15, 2022
Foreign Minister Zbigniew Rau summoned the Russian ambassador and “demanded immediate detailed explanations.” https://t.co/NlmrjlTa76
Przewodów położony jest tuż przy granicy z Ukrainą i na domiar złego nieopodal przebiega linia energetyczna łącząca nasze kraje, co w kontekście napaści Rosji na Ukrainę może mieć znaczenie.
Wyświetl większą mapę
Eksplozja, najprawdopodobniej dwóch pocisków rakietowych, wzbudziła ogromne zainteresowanie tą małą miejscowością. W ciągu dwóch godzin hasło „Przewodów” stało się prawie tak popularne jak „Nowy Jork”, wielokrotnie „przebijając” popularnością np. naszą stolicę.
![](https://cempolska.pl/wp-content/uploads/2022/11/przewodow2-1024x546.png)
Tuż po informacji AP pojawiły się masowo na Twitterze publikacje, których treść wskazywała na dezinformację. Dominowały dwie narracje. Pierwsza dotyczyła rodzaju pocisków rakietowych, jakie spadły w Polsce, druga sugerowała, że to pociski ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Obydwie tworzyły pożywki do różnych domysłów i spekulacji.
Szczególnie wyróżniały się wątki antyukraińskie, które w polskiej sieci nie są czymś odosobnionym. Tego rodzaju dezinformację stosunkowo łatwo odkryć, bo brak w niej faktów i bazuje w większości na opiniach i do tego niemożliwych do zweryfikowania. Niekiedy podawane są fakty, ale trudno weryfikowalne, jak np. informacja podana przez kilka kont na Twitterze, że w rejonie Hrubieszowa zauważono żołnierzy ukraińskich. Dezinformacja może wydawać się nieszkodliwym elementem internetu, ale w rzeczywistości jest odwrotnie. Powtarzana wiele razy, staje się dla wielu osób „prawdą”, na czym zależy jej twórcom.
W takich chwilach, kiedy dramatyczne wydarzenia wywołują emocje, ważne jest kilka zasad, których bezwzględnie powinno się przestrzegać. Dzięki temu zasięg fake newsów i innych rodzajów manipulacji przynajmniej się nie zwiększa, co w czasach błyskawicznie rozprzestrzeniających się informacji jest bardzo ważne.
- Bazuj na sprawdzonych i oficjalnych źródłach. Korzystaj ze stron rzetelnych mediów, unikaj niepewnych źródeł informacji.
- Weryfikuj informacje, nawet jeśli pochodzą z rzetelnych źródeł. Media też mogą się mylić, to przecież też ludzie. Dlatego jeśli jakiś news cię zaskoczy, wyda ci się „dziwny” – sprawdź, czy został opublikowany w innych mediach.
- W sieciach społecznościowych absolutnie sprawdzaj autorów posta czy tweeta, nawet jeśli otrzymałeś go od osoby, której ufasz.
- Sprawdzaj strony serwisów fact checkingowych (FakeHunter.pl czy Demagog.pl). To doświadczeni profesjonaliści, którzy szybko wyłapują i demaskują manipulacje.
- Jeśli masz wątpliwości i nie masz 100 proc. pewności, to nie powielaj i nie udostępniaj żadnych wiadomości i to bez względu na to, skąd je powziąłeś.
Stanisław M. Stanuch