Techniki dezinformacji: stawianie chochoła, dowód anegdotyczny, zgniły śledź

Udostępnij

Stawianie chochoła, dowód anegdotyczny i zgniły śledź to tylko niektóre z metod dezinformacji – jest ich niestety znacznie więcej. Nie sprawdzi się w tym przypadku zasada: złap je wszystkie, bowiem wciąż pojawiają się nowe… Trafna jednak będzie inna analogia – techniki, podobnie jak pokemony, przyjmują różne stadia ewolucji – zmieniają się i dostosowują do sytuacji. Często łączą w sobie kilka elementów, charakterystycznych dla różnych metod, by być jeszcze trudniejsze do zweryfikowania. Poznajmy więc kilka dodatkowych, stale wykorzystywanych technik, a z pewnością łatwiej będzie nam poruszać się po infosferze.

Dowód anegdotyczny

Kto nigdy nie słyszał historii z bliskim lub dalszym krewnym w roli sekretnego informatora? Wujek z wojska, brat sąsiada znający kogoś z komendy i córka koleżanki z pracy, która ma męża w urzędzie. Później na podstawie odniesień do takich znajomych powstają historie, które zaczynają krążyć w mediach społecznościowych. Niektóre z nich bywają naprawdę szkodliwe, zwłaszcza gdy dotyczą kwestii zdrowia i bezpieczeństwa. Swego czasu na Twitterze pojawił się wpis, który mówił, że Polacy mają być wypisywani ze szpitali, bez względu na stan zdrowia,  by na ich miejsce przyjmować Ukraińców. Informacja pochodzić miała od szwagierki autora wpisu, która rzekomo pracowała w jednym ze szpitali.

Taką technikę dezinformacji nazywamy dowodem anegdotycznym. Polega ona właśnie na publikowaniu anonimowych historii o podobnym schemacie, gdzie komuś wiarygodnemu np. przyjacielowi, członkowi rodziny, osobie pełniącej jakąś funkcję przypisuje się najczęściej wstrząsające doświadczenie. Jednak próżno szukać w tych informacjach jakichkolwiek konkretów, nawet jeśli pada np. nazwa miejscowości to i tak pozostałe dane są tak ogólne, że nie sposób ich zweryfikować. Jak więc bronić się przed dowodem anegdotycznym? Najlepiej dopytać, spróbować poznać szczegóły i sprawdzić u źródła. A historie o wujkach z wojska, którzy wiedzą, kto, po co, jak i gdzie, najlepiej traktować jako barwne anegdotki, a nie źródła informacji.

Jak nie dać się nabrać na zgniłego śledzia?

Zgniły śledź może być groźny i to nie tylko dla naszego nosa. Taką nazwę nosi bowiem jedna z groźniejszych technik dezinformacji. Polega ona na mówieniu fałszywych oskarżeń, które w głowach odbiorców wywołają konkretne skojarzenie. Autorzy dezinformacji, używający zgniłego śledzia, nie chcą wcale udowodnić swojego oskarżenia, lecz doprowadzić do szerokiej dyskusji i popularyzacji tematu w taki sposób, by konkretna osoba lub grupa była kojarzona ze zmyślonym zdarzeniem. Zgniły śledź bazuje na podstawach naszej psychiki – gdy jakiś temat jest poruszany publicznie, od razu pojawiają się jego zwolennicy i przeciwnicy – a dyskusja nabiera tempa. W efekcie powielana i szerzona jest informacja, która jest nie tylko nieprawdziwa, ale także godzi w wizerunek konkretnej osoby lub grupy. Jak bronić się przed dezinformacją, tworzoną z wykorzystaniem tej techniki? Po pierwsze sprawdźmy, kim jest autor i jakie są jego relacje z oskarżaną osobą lub grupą. Po drugie dowiedzmy się, czego konkretnie  dotyczą oskarżenia i czy można je zweryfikować. Sprawdźmy też, kiedy i dlaczego powstało oskarżenie – zazwyczaj nie są to przypadki, a zaplanowane akcje dezinformacyjne. Dzięki tym radom wyczujemy zgniłego śledzia z daleka.

Choć stawianie chochoła brzmi jak motyw z Wesela Wyspiańskiego, to w rzeczywistości jest popularna technika manipulacji. Na czym więc polega ta swojsko brzmiąca metoda? Mówiąc ogólnie, jest to atakowanie, wyśmiewanie lub podważanie poglądów przeciwnika, których tak naprawdę nigdy nie wypowiedział. Jak mogłoby to wyglądać w rzeczywistości? Pod postem z informacją o możliwości nadawania numerów PESEL uchodźcom z Ukrainy pojawiały się komentarze np. o takiej treści:  Uchodźcy mają prawo głosu, a Polakom się je odbiera, to nie jest Polska. Jak widać, autor komentarza nie odniósł się do sedna sprawy, lecz do zniekształconej przez siebie wersji. Dodajmy, że posiadanie numeru PESEL nie oznacza prawa do udziału w wyborach. Zatem stawianie chochoła ma na celu wykrzywienie przekazu i wprowadzenie do dyskusji emocji. Co możemy zrobić, by nie wpaść w  sidła dezinformacji? Nie przechodzić od razu do sekcji komentarzy, ale zapoznać się uważnie z materiałem źródłowym, w ten sposób dotrzemy do informacji, a chochoła wyprowadzimy w pole, gdzie jego miejsce.

Po poznaniu chochoła pozostajemy w swojskich klimatach. A konkretnie będziemy zbierać wiśnie. Niestety czeka nas rozczarowanie, bowiem to również jedna z technik dezinformacji. Niestety stosowana jest nie tylko w okresie zbiorów, ale przez cały rok. Cherry picking, bo tak z angielskiego określamy tę technikę, polega na wykorzystaniu wybiórczych danych, które potwierdzają jakąś tezę, ignorując pozostałe materiały badawcze, które temu przeczą. Innymi słowy, autorzy dezinformacji chcą uwiarygodnić swój nieprawdziwy przekaz, posługują się wyselekcjonowanymi danymi, które przedstawiają w taki sposób, by zdawały się potwierdzać ich tezy. Technika ta jest często stosowana w kwestiach medycznych, zwłaszcza w kontekście szczepionek. Autorzy dezinformacji powoływali się na badania, a następnie przytaczali przetłumaczony i wyrwany z kontekstu kawałek, który rzekomo dowodził słuszności ich racji.

Niestety trudno w łatwy sposób obronić się przed dezinformacją z wykorzystaniem metody cherry – picking. Nikt przecież nie ma czasu, by czytać cały artykuł naukowy napisany branżowym angielskim – a korzystają na tym dezinformatorzy. Zawsze jednak możemy sprawdzić informację w innych źródłach, sprawdzając, czy rzeczywiście w ten sposób należy odczytywać wyniki badań lub dane statystyczne. W końcu niektóre wiśnie, choć ładne, mogą być robaczywe.

Kamil Oleszkiewicz

specjalista ds. zwalczania dezinformacji NASK

Dowiedz się więcej na temat metod zwalczania dezinformacji:

FacebookInstagramTwitter